Obudź się, który śpisz

„Obudź się, który śpisz, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus” (Efez.5:14).

Wykładając te słowa chcę, za pomocą Bożą:

1. Dać opis śpiących, których Apostoł miał na myśli.
2. Wytłumaczyć znaczenie wezwania: „Obudź się, który śpisz, i powstań z martwych”.
3. Wyjaśnić obietnicę, daną tym, którzy budzą się i powstają: „Zajaśnieje ci Chrystus!”.

Po pierwsze, co do śpiących. Przez stan snu, w jakim przebywa zmysłowy, cielesny człowiek, rozumie się ten głęboki sen duszy, w którym pogrążeni są wszyscy potomkowie Adama: bierność, lenistwo duchowe, głupotę i brak zrozu-mienia swego własnego położenia; słowem ten stan, w jakim każdy człowiek przychodzi na świat i w którym pozostaje, dopóki nie obudzi go zeń głos Boży.

Otóż, „ci, którzy śpią, w nocy śpią” (1Tes.5:7). Jest to pierwotny stan zupełnej nieświadomości, kiedy to „ciemność okrywa ziemię i mrok narody” (Iz.60:2). Biedny, nie rozbudzony grzesznik, chociażby nawet posiadał wiedzę w zakresie innych rzeczy, to jednak nie zna samego siebie. Nie wie, że jest du-chem upadłym, którego zadaniem w obecnym świecie powinno być dźwignięcie się z upadku i odzyskanie utraconego podobieństwa do Boga, na którego obraz zo-stał stworzony. Nie widzi, że „tylko jednego potrzeba” (Łuk.10:42), to jest tej ogólnej, wewnętrznej zmiany, tego narodzenia się na nowo, którego symbolem jest chrzest; tego narodzenia, które jest początkiem zupełnego odnowienia, tego poświęcenia ducha, duszy i ciała owemu uświęceniu, „bez którego nikt nie ujrzy Pana” (Hebr.12:14).

Grzesznik, będąc pełnym chorób myśli, że posiada doskonałe zdrowie! Za-kuty w kajdany swej nędzy marzy, że posiada wolność! Mówi: „Pokój! Pokój!”, podczas gdy szatan posiadł jego duszę jak „mocarz zbrojny”. Śpi i odpoczywa, chociaż przepaść, z której nie masz powrotu, otworzyła swoją paszczę, aby go połknąć. Ogień popiera wszystko dookoła niego i jego samego już dotyka, ale on o to bynajmniej nie dba.

Śpiącym tedy nazywamy tego, kto – pogrążony w grzechach – odczuwa zado-wolenie i gotów jest pozostać w upadku, żyć i umrzeć bez poznania Boga; kto nie zna ani swojej choroby, ani lekarstwa na nią; kto nigdy nie otrzymał przestrogi albo też nie zważał na ostrzegawczy głos Boga, przestrogi, aby uciekał „przed przyszłym gniewem” (Mat.3:7); kto nigdy jeszcze nie spostrzegł, że jest w nie-bezpieczeństwie ognia piekielnego i nigdy jeszcze nie wołał w udręce swej duszy: „Co mam czynić, abym był zbawiony?” (Dz.Ap.16:30).

Jeżeli śpiący taki nie jest otwarcie szkodliwy, zwykle śpi on najgłębiej, bez względu na to, czy – mając ducha Laodycejskiego („ani zimny, ani gorący” -Obj.3:15) – jest tylko cichym, przeciętnym, nieszkodliwym i dobrodusznym zwolennikiem religii swych ojców, czy też posiada gorliwość i prawowierność, i żyje „jako faryzeusz” (Dz.Ap.26:5), to jest żyje według Pisma Świętego, ale usprawiedliwia samego siebie, usiłując wysławić własną sprawiedliwość i nie pod-dając się sprawiedliwości Bożej (2Tym.3:5). „Przybierają pozór pobożności, podczas gdy życie ich jest zaprzeczeniem jej mocy”; prawdopodobnie urągają jej, gdziekolwiek się znajdują, mając ją za jakiś akt zewnętrzny i złudzenie. Taki bie-dak, oszukujący samego siebie, dziękuje Bogu, „że nie jest jak inni ludzie, rabu-sie, oszuści, cudzołożnicy” (Łuk.18:10-14). Przecież nie czyni nikomu nic złe-go, pości dwa razy w tygodniu, spełnia wszystkie praktyki religijne, regularnie chodzi do kościoła i uczestniczy w Wieczerzy Pańskiej, nawet daje „dziesięcinę ze wszystkiego” (1Mojż.14:20), czyni dobrze według możności swojej, „co do sprawiedliwości, opartej na zakonie, człowiek bez nagany” (Fil.3:6). Nie brak mu niczego do pobożności, tylko jej mocy; do religii – tylko jej ducha, a do chrześcijaństwa – tylko prawdy i życia.

Ale nie wiecie, że takiego, na pozór religijnego chrześcijanina, chociażby na-wet był bardzo ceniony przez ludzi, Bóg ma w obrzydzeniu. Tacy właśnie są dzie-dzicami wyroku, który Syn Boży wczoraj i dzisiaj; i na wieki, wygłasza przeciw „uczonym w Piśmie i faryzeuszom, obłudnikom”. Oni to właśnie „oczyszczają z zewnątrz kielich i misę, wewnątrz zaś są one pełne łupiestwa i pożądliwości”. Słusznie przyrównuje ich Pan nasz do grobów pobielanych, „które na zewnątrz wyglądają pięknie, ale wewnątrz są pełne trupich kości i wszelakiej nieczystości” (Mat.23:13-36). Żyją oni na pozór, ale brakuje im tchu, nie ma w riich Ducha żyjącego Boga. „Jeśli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten nie jest Jego” (Rzym.8:9). Jesteście Chrystusowi, jeżeli Duch Boży w was mieszka; jeżeli nie, Bóg wie, że pozostajecie w śmierci po dziś dzień.

Tu wspomnieliśmy o jeszcze jednej właściwości śpiącego, a mianowicie, że jest „pogrążony w śmierci”, chociaż nie wie o tym. Jak napisano: „Przeto jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, tak i na wszystkich ludzi śmierć przyszła, bo wszyscy zgrzeszyli” (Rzym.5:12). A nie tyl-ko śmierć doczesna, ale duchowa i wieczna. „Bo gdy tylko zjesz z niego, na pew-no umrzesz” – rzekł Pan Adamowi (1Mojż.2:17). Umrzesz nie cieleśnie, lecz du-chowo, stracisz życie duszy swojej, odłączysz się od Tego, który jest źródłem twego życia i szczęścia.

Tu najpierw zerwaną została ta żywotna łączność pomiędzy duszą ludzką i Bogiem, albowiem podczas życia zmysłowego, niższego, panuje śmierć ducho-wa. W niej też trwać będziemy, aż ostatni Adam stanie się „duchem ożywiają-cym” (1Kor.15:45), aż obudzi nas ze śmierci, śmierci rozkoszy bogactwa i zasz-czytów. Ale zanim martwa dusza będzie mogła ożyć, musi usłyszeć głos Syna Bożego, to jest stać się świadomą swego właściwego stanu. Wtedy pozna, że jest jakby „martwą podczas życia”, martwą Bogu i wszystkiemu, co duchowe, nie po-siadającą więcej zdolności do działania po chrześcijańsku, aniżeli martwe ciało do poruszania się.

Pewnym jest także, że taki, który jest ,;umarły przez upadki i grzechy swoje” (Efez.2:1), nie mając zmysłów „wyćwiczonych do rozróżniania dobrego i złego” (Hebr.5:14), chociaż posiada oczy, to jednak nie widzi, i chociaż posiada uszy, nie słyszy. Nie kosztuje i nie widzi, że dobry jest Pan (Ps.34:9). Imię Jezus nada-remnie jest dla niego „jak najlepszy olejek” (P.n.P.1:3) i „wszystkie Jego szaty pachną mirrą, aloesem i kasją” (Ps.45:9). Dusza, pogrążona w śnie śmierci, nie zna takich rzeczy. Serce grzesznika nie odczuwa ani nie rozeznaje takich wrażeń.

Nie będąc uduchowionym, „człowiek zmysłowy nie przyjmuje tych rzeczy, które są z Ducha Bożego”. Przeciwnie, jest on od nich tak daleki, że „są dlań głupstwem, i nie może ich poznać, gdyż należy je duchowo rozsądzać” (1Kor.2:14). Nie dosyć, że ich nie zna – on nawet zaprzecza ich istnieniu. Nawet przeświadczenie moralne jest dla niego głupim marzeniem. „Jak można wierzyć w takie bajki?” – pyta. – „Jak może człowiek uświadamiać sobie, że dusza żyje w Bogu?”

Odpowiadam na to: „Tym samym sposobem, jakim poznajemy życie naszego ciała”. Wiara – jest to życie duszy; jeżeli mieszka w tobie – masz życie. Daje ona świadectwo o sobie; nie potrzebujesz innych znaków, aby je poznać, bo po-siadasz tę boską świadomość, większą i głębszą niż dziesięć tysięcy ludzkich świadków.

Jeżeli obecnie „ten to Duch świadczy wespół z duchem naszym, że dziećmi Bożymi jesteśmy” (Rzym.8:16), to jesteśmy szczęśliwi. Jeżeli nie, oby On cię te-raz przekonał, biedny nierozbudzony grzeszniku, że jesteś jeszcze dzieckiem szata-na! Obym teraz mógł słyszeć „głos i szum”, obym mógł widzieć, jak „zbliżają się kości, jedna kość do drugiej”, kiedy powtarzam proroctwo Ezechiela: „Przyjdź, ożywcze tchnienie, z czterech stron, i tchnij na tych zabitych, a ożyją” (Ez.37:7.9).

Nie zatwardzajcie serc waszych przeciw Duchowi Świętemu, który właśnie te-raz przychodzi, aby was przekonać o grzechu, boście „nie uwierzyli w imię jedno-rodzonego Syna Bożego” (Jn.3:18).

Przeto „zbudź się, który śpisz, i powstań z martwych”! Bóg przez usta moje przywołuje ciebie i każe, żebyś poznał samego siebie, twoje obecne położenie i to, co powinno być twoją jedyną troską tu, na ziemi. Co myślisz, o, śpiący?

Powstań ! Wołaj do Boga twego, aby On raczył o tobie myśleć, abyś nie zginął ! Straszny huragan szaleje wokół ciebie, padasz w głębinę zatracenia, w otchłań sądów Bożych! Jeżeli nie chcesz zginąć, posłuchaj wezwania: Osądź samego sie-bie, abyś nie był sądzony od Pana (1Kor.11:31-32)!

Obudź się ! Obudź się ! Wstań w tej chwili, abyś nie pił „z ręki Pana kubek Jego gniewu” (Iz.51:17). „Strząśnij z siebie proch, powstań!” (Iz.52:2). Niech cię przynajmniej rozbudzi wezwanie Boże, groźne jak trzęsienie ziemi! Obudź się i drżąc, jak ów stróż więzienny, zawołaj: „Co mam czynić, abym był zbawio-ny?” (Dz.Ap.16:30). A nie spocznij, dopóki nie będziesz mógł powiedzieć, że wierzysz w Pana Jezusa Chrystusa, wiarą daną ci od Boga, przez działanie Ducha Świętego.

Jeżeli mówiąc to, słowa moje skierowuję do pewnej kategorii osób, to zwra-cam się przede wszystkim do ciebie, który sądzisz, że to wezwanie ciebie nie doty-czy. Owszem, mam specjalne słowo od Boga, właśnie dla ciebie! W Jego imieniu ostrzegam cię, abyś uciekał przed „przyszłym gniewem” (Mat.3:7). Nieszczęśli-wa duszo, spojrzyj na swój obraz; widzisz go w położeniu apostoła Piotra, który – skazany na śmierć – leżał w ciemnym więzieniu pomiędzy dwoma żołnierzami, zakuty w kajdany, a stróże strzegli wejścia do celi. Noc już mija, zbliża się świt. Godzina zatracenia nadchodzi dla ciebie. I w tych strasznych warunkach śpisz! Śpisz nad brzegiem przepaści, w rękach szatana, na progu wiecznego potępienia!

Oby stało się z tobą tak jak z Piotrem, oby i dla ciebie „zjawił się anioł Pań-ski i światłość zajaśniała w celi” (Dz.Ap.12:7). Obyś mógł być obudzony wszech-mocną ręką, podnoszącą ciebie, i głosem mówiącym: „Wstań prędko! Pójdź za nim! Ocknij się, duszo nieśmiertelna, ze swych marzeń o szczęśliwości! Czyż Bóg nie stworzył cię dla siebie? Nie możesz zatrzymywać się, dopóki w Nim nie spoczniesz! Wróć się, tułaczu! Powróć do domu. Nie masz tu domu swego; nie rozmyślaj o budowaniu przybytku tu, na ziemi, gdzie jesteś tylko chwilowym przybyszem, wędrowcem, przygotowującym się do wieczności. Śpiesz się ! Wieczność nadchodzi. Wieczność zależy od tej chwili. Wieczność szczęścia – albo niedoli !

W jakim stanie jest twoja dusza? Gdyby podczas mego przemówienia Bóg wezwał ją do siebie, czy gotów byłbyś spotkać śmierć i sąd? Czy możesz stanąć przed obliczem Tego, o którym powiedziano: „Twoje oczy są zbyt czyste, aby mogły patrzeć na zło, nie możesz spoglądać na bezprawie” (Hab.1:13). Czy je-steś zdolny „do uczestniczenia w dziedzictwie świętych w światłości” (Kol.1:12)? Czyś staczał „dobry bój wiary” (1Tym.6:12)? Czyś dostał tę jedyną rzecz po-trzebną? Czyś przyoblekł się w nowego człowieka, „który się odnawia ustawicz-nie ku poznaniu na obraz Tego, który go stworzył” (Kol.3:10)?

Czy masz olej w swej lampie, a w sercu swym łaskę? Czy miłujesz Pana, Bo-ga swego, „z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej, i z całej siły swojej” (Mar.12:30)? Czy jesteś takiego usposobienia, „jakie było w Chrystusie Jezusie” (Fil.2:5)? Czy jesteś prawdziwie chrześcijaninem, to zna-czy: nowym stworzeniem, w którym stare przeminęło, a wszystko stało się nowe (2Kor.5:17)? Czy wiesz, że ciało twoje jest świątynią Ducha Świętego, którego masz od Boga (1Kor.6:19)? Czy otrzymałeś Ducha Świętego, gdy uwierzyłeś (Dz.Ap.19:2)? A może dziwi cię to pytanie, bo nie wiesz, że jest Duch Święty?

Jeżeli pytania te cię obrażają, bądź pewien, że nie jesteś chrześcijani-nem ani nie chcesz się nim stać. Co gorsza, nawet twoja dzisiejsza modlitwa jest grzechem, bo prosiłeś Boga o napełnienie Duchem Świętym, a w rzeczywi-stości nie wierzysz w Jego istnienie ! Jednak, upoważniony Słowem Bożym, mu-szę powtórzyć to pytanie.

Czy otrzymałeś Ducha Świętego? Jeżeli nie, to jeszcze nie jesteś chrześcijani-nem. Chrześcijaninem jest bowiem ten, kto został namaszczony Duchem Świętym i mocą (Dz.Ap.10:38). Jeszcze nie jesteś uczestnikiem „czystej i nieskalanej po-bożności” (Jak.1:27). A czy wiesz w ogóle, co to jest pobożność, co to jest praw-dziwa religia? Jest to uczestnictwo Boskiej natury; życie Boga w duszy człowie-czej; Chrystus, mieszkający w sercu.

Masz nadzieję zbawienia, ale z jakiego powodu? Czy dlatego, że nic złego nie uczyniłeś? Albo jak wiele dobrego zdziałałeś? A może dlatego, że nie uważasz się za przeciętnego człowieka, bo jesteś mądry, uczony, uczciwy, o wysokim pozio-mie moralnym? Niestety, to wszystko nie doprowadzi cię do Boga. Czy pamię-tasz naukę: „Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar” (Efez.2:8)? Czy jako fundament swoich nadziei przyjąłeś tę prawdę, i „prawdziwa to mowa i w całej pełni przyjęcia godna, że Chrystus Jezus przyszedł na świat, aby zbawić grzeszników” (1Tym.1:15)?

Czy zrozumiałeś, co znaczą te słowa: „Nie przyszedłem wzywać sprawiedli-wych, lecz grzeszników” (Mat.9:13)? Czy wiesz, na co zasługujesz i czy odczu-wasz swe potrzeby? Czy jesteś „ubogim w duchu” i, czekając na Boga, nie chcesz żadnej pociechy bez Niego? Czy, synu marnotrawny, „wejrzałeś w siebie” (Łuk.15:17) i czy zadowolony jesteś, że ci, którzy jeszcze karmią się omłotem, nazwali cię głupcem, boś ich opuścił? Czy kłamliwie mówią na ciebie wszelkie zło ze względu na Chrystusa (Mat.5:11)?

Obyście w tych pytaniach usłyszeli głos Tego, który budzi umarłych; obyście zostali skruszeni młotem Jego Słowa, zdolnym do rozbicia twardych skał! „Dziś, jeśli głos Jego usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych!” (Hebr.3:15). Teraz „obudź się, który śpisz” snem śmierci duchowej, abyś nie zasnął na wieki wie-ków. Opuść swych dawnych towarzyszy grzechu! „Dlatego wyjdźcie spośród nich i odłączcie się, mówi Pan, i nieczystego się nie dotykajcie; a Ja przyjmę was” (2Kor.6:17). Zajaśnieje ci Chrystus!

Przystępuję teraz do wyjaśnienia tej obietnicy. Jakże dodaje otuchy pewność, że ktokolwiek słucha wezwania Chrystusa, nie szuka oblicza Jego nadaremnie ! Jeżeli ty „obudzisz się i powstaniesz z martwych”, On „zajaśnieje ci”. „Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza poranna” (Iz.58:8), „bo Bóg, który rzekł: Z ciemności niech światłość zaświeci, rozświecił serca nasze, aby zajaśniało po-znanie chwały Bożej, która jest na obliczu Chrystusowym” (2Kor.4:6). -„Ale dla was, który boicie się mojego imienia, wzejdzie słońce sprawiedliwości z uzdrowieniem na swoich skrzydłach” (Mal.3:20). Będzie można wówczas po-wiedzieć: „Powstań, zajaśniej, gdyż zjawiła się twoja światłość, a chwała Pańska rozbłysła nad tobą” (Iz.60:1), bo Chrystus, to prawdziwe Światło, zajaśniał ci.

Bóg jest światłością i oddaje się każdemu przebudzonemu grzesznikowi, który nań czeka. Jesteśmy więc powołani do tego, aby być przybytkiem Boga przez Ducha Świętego, i przez tego Ducha, mieszkającego w nas, być tu świętymi uczestnikami dziedzictwa w światłości. Duch Chrystusowy jest tym wielkim darem Bożym, tylekroć zapowiadanym i obiecywanym ludziom przez Boga, w zupeł-ności spełnionym od czasu wstąpienia Chrystusa do chwały. Obietnice, uczynione ojcom, tak się dokonały: „Mojego Ducha dam do waszego wnętrza i uczynię, że będziecie postępować według moich przykazań” (Ez.36:27). „Gdyż wyleję wody na spieczoną ziemię i strumienie na suchy ląd; wyleję mojego Ducha na twoje po-tomstwo i moje błogosławieństwo na twoje latorośle” (Iz.44:3).

Wszyscy mogą stać się świadkami prawdziwości tych obietnic. Jeżeli możesz w to uwierzyć, to: „Wszystko jest możliwe dla wierzącego” (Mar.9:23). Czy jest człowiek, co się boi Pana, a chodzi w ciemności, nie mając światła? W imieniu Pana Jezusa pytam go: „Czy wierzysz, że On ma moc, aby wyrwać cię z kajda-nów grzechu?” – „Ufaj, synu, odpuszczone są grzechy twoje” (Mat.9:2). Przyjmij te słowa jakby były nie od człowieka, ale, od Boga, i będziesz usprawied-liwiony darmo, przez wiarę.

Pozwólcie, bracia, abym ja, jeden z najmniejszych sług Kościoła, zwrócił się do was. Wasze własne sumienie oświadcza wam (jeśli w ogóle dane wam było do-świadczyć łaski Pana), że mówię prawdę. „A to jest żywot wieczny, aby poznali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś” (Jn.17:2). Tylko takie osobiste poznanie Boga jest praw-dziwym chrześcijaństwem. Tylko ten jest chrześcijaninem, kto przy-jął Ducha Chrystusowego. Nie jest zaś chrześcijaninem, kto tego Ducha nie przy-jął. „Owego dnia (to jest przy Przyjściu Pańskim) poznacie, że jestem w Ojcu moim i wy we mnie, a Ja w was” (Jn.14:20). Oto ten Duch prawdy, „którego świat przyjąć nie może, bo Go nie widzi i nie zna; wy Go znacie, bo przebywa wśród was i w was będzie” (Jn.14:17).

Świat nie może Go przyjąć i obrzuca Go bluźnierstwami, sprzeciwiając się Mu. Ale każdy duch, który nie uznaje Jezusa, nie jest od Boga. „Jest to duch anty-chrysta, o którym słyszeliście, że ma przyjść, i teraz już jest na świecie” (1Jn.4:3). Antychrystem jest ten, kto przeczy, iż istnieje natchnienie Duchem Świę-tym, albo że Duch Boży mieszka we wszystkich wierzących, kto neguje błogo-sławieństwo Ewangelii, powszechną obietnicę i istotę prawdziwego chrześcijań-stwa.

Ludzie mówią lekkomyślnie: „My nie zaprzeczamy temu, że Duch Święty istnieje, a jedynie nie uznajemy natchnienia, to jest świadomego przyjęcia Ducha Świętego”. Ależ w takim razie odrzucają oni całe Pismo Święte, prawdę i obietni-ce Boże ! Kościół takiej różnicy nie uznaje, mówi bowiem o „poczuciu Ducha Świętego”, o „poruszeniu przez Ducha Świętego”. Uczy nas modlić się o „na-tchnienie Ducha Świętego”; owszem, modlić się, żebyśmy zostali napełnieni Du-chem Świętym. Nie przyjmując tej nauki, oddalasz się nie tylko od Pisma Święte-go, ale także od naszego Kościoła i całego objawienia chrześcijańskiego.

Ale „mądrość Boża” zawsze „jest głupstwem dla tych, którzy giną” (1Kor.1:18-31). Nic więc dziwnego, że i ta wielka tajemnica zakryta jest „przed mądry-mi i roztropnymi” (Mat.11:25) i tak, jak za dawnych czasów, jest wyśmiewana i zwalczana, jakby była szaleństwem; ktokolwiek zaś ją wyznaje, uważany bywa za naiwnego marzyciela. Oto jest owo odstępstwo (2Tes.2:3), które miało na-stąpić; to powszechne odstępstwo wszystkich stanów i ludzi, szerzące się obecnie w całym świecie. „Przebiegnijcie ulice Jeruzalemu, rozejrzyjcie się i przekonajcie się, i poszukajcie na jego placach” (Jer.5:1), czy możecie znaleźć człowieka, któ-ry miłuje Boga ze wszystkiego serca swego i służy mu ze wszystkich sił swoich. Nie szukając daleko: patrzmy, jak nasz własny kraj cierpi z powodu bezbożności! Jakież straszne rzeczy dzieją się u nas codziennie, spełniane często bezkarnie przez ludzi, który chełpią się swoim postępowaniem. Któż wyliczyć zdoła te wszystkie przekleństwa, złorzeczenia, pijaństwa, zemsty, cudzołóstwa i nieczy-stości, rozmaite sprzeniewierzenia, niesprawiedliwości i wyzyski, które pustoszą naszą ojczyznę jak straszliwy potop!

A nawet pośród tych, który nie popełniają tych ciężkich grzechów, ileż jest złości, gniewu, pychy, pobłażania sobie, ile pragnienia własnej chwały i pożą-dania cudzych rzeczy !

Jakże mało można znaleźć pośród nich prawdziwej religii! Z jednej strony są ci, który nie przestrzegają nawet pozoru pobożności, z drugiej zaś tacy, którzy zachowali tylko ten pozór. Jedni są „grobem otwartym”, drudzy – „pobiela-nym” (Mat.23:27). W istocie, ktokolwiek obserwuje uważnie jakiekolwiek zebra-nie publiczne (obawiam się, że nie możemy wykluczyć nawet zebrań kościelnych), z łatwością przekonać się może, że „jedna część składa się z saduceuszów, a dru-ga z faryzeuszów” (Dz.Ap.23:6), to znaczy, że jedni nie mają szacunku dla religii, jak gdyby nie było „zmartwychwstania, ani anioła, ani ducha” (Dz.Ap.23:8), zaś drudzy uważają ją za bezduszną formę i wykonują zewnętrzne, bez-duszne obrządki, bez istotnej wiary, radości i miłości Bożej.

Oby Bóg pozwolił, abym nas, zgromadzonych tu, w tym miejscu, mógł uważać za wolnych od takich zarzutów ! Ale czy istotnie byłoby to słuszne?

Bóg i wasze własne sumienie wiedzą, że tak nie jest. Nie zachowaliście czystości. Mało jest takich, którzy rozumieją prawdę, który oddają Bogu cześć „w duchu i w prawdzie” (Jn.4:23). Jesteśmy, niestety, pokoleniem, którego duch nie szu-ka Boga. Powołał On nas po to, żebyśmy byli „solą ziemi” (Mat.5:13), ale „jeśli jednak sól zwietrzeje, czym ją przyprawić? Nie nadaje się ona ani do ziemi, ani do nawozu; precz ją wyrzucają” (Łuk.14:34-35).

„Czyż za to nie mam ich karać – mówi Pan – i czy na takim narodzie nie mam szukać odpłaty?” (Jer.5:9). Zaiste, nie wiemy, kiedy rzecze mieczowi: „Przejdź przez tę ziemię!”. Długo czekał na nasze opamiętanie. Pozostawia nas jeszcze i w tym roku, ale ostrzega i rozbudza nas gromem. Jego sądy objawiają się na świecie i wszystko każe nam oczekiwać spełnienia się tych słów: „Przyjdę do cie-bie i ruszę świecznik twój z jego miejsca, jeśli się nie upamiętasz” (Obj.2:5), to jest jeśli nie powrócisz do prawdy i prostoty Ewangelii i do pierwszych zasad Refor-macji. Kto wie, może już dopełniliśmy miary nieprawości naszych ! Może odwra-camy się od ostatniej próby Bożej, mającej na celu nasze zbawienie, odrzucając ra-dę Bożą i odtrącając Jego wysłanników.

O, Boże, w gniewie wspomnij na miłosierdzie Twoje! Bądź pochwalony na-szą poprawą, a nie naszym upadkiem. Spraw, żebyśmy słuchali rózgi i Tego, któ-ry ją zesłał! „Wszystkie narody będą oglądać mój sąd, którego dokonam, i moją rękę, którą położę na nich” (Ez.39:21). Niech mieszkańcy świata uczą się spra-wiedliwości. Bracia moi, najwyższy już czas obudzić się ze snu. Obyśmy rychło poznali, przynajmniej w ten dzień swój, co jest ku pokojowi naszemu, pierwej niżeli jest zakryty przed oczyma naszymi. Nawróć nas, o Panie, niech gniew Twój będzie od nas odwrócony! Patrz na nas, abyśmy poznali czas nawiedzenia swego! Spraw, abyśmy żyli i polegali na imieniu Twoim! Miej litość nad naszymi grzechami, dla imienia Twego! Nawróć nas, o Panie zastępów! Ukaż światłość oblicza Twego, a będziemy uzdrowieni!

„Temu zaś, który według mocy działającej w nas potrafi daleko więcej uczy-nić ponad to wszystko, o co prosimy albo o czym myślimy, Temu niech będzie chwała w Kościele i w Chrystusie Jezusie po wszystkie pokolenia na wieki wieków. Amen” (Efez.3:20-21).

Kazanie to wygłosił Rev. Charles Wesley w niedzielę, dnia 4 kwietnia 1742 r.